W ubiegły weekend w Warszawie odbyły się Targi Sztuki Dostępnej- pierwsze takie targi w Polsce. Organizatorkami były Ewa Mierzejewska i Lena Szwed- Strużyńska, które zadbały o odpowiedni dobór prac. Jak sama nazwa wskazuje, targi miały promować sztukę w przystępnej cenie. Skierowane były dla ludzi, którzy myślą o zakupie dzieła, chcieliby wydać niewiele, nie wiedzą gdzie nabyć wartościowe prace, czują się niepewnie w wyborze. Ze względu ciekawą ideę i fakt że to debiutująca edycja, byłam niezmiernie ciekawa jak to będzie wyglądać. Dlatego też, nie mogłam sobie odmówić uczestnictwa! Jesteście ciekawi jak wypadło to wydarzenie? Przede wszystkim , już od pierwszych chwil zwracał uwagę szeroki wybór tematyki, stylów, kolorów, rozmiarów, a przede wszystkim formy prezentownych prac. Można było podziwiać większe i mniejsze obrazy, grafiki, fotografie i rzeźby. Zgodnie z wcześniejszymi zapenieniami, ceny wahały się między 50 a 5000 zł. Co ważne, często można było skorzystać ze specjalnych rabatów przewidzianych z okazji targów. Na stoiskach kolekcje eksponowały zarówno galerie z szerokim wachlarzem prac jak i sami twórcy. Dużym atutem była możliwość dłuższej rozmowy, podczas której można się było dowiedzieć więcej o inspiracjach, tematyce kolekcji i o ciekawostkach z nią związanych. Targi pozwoliły także poznać wielu mniej znanych artystów. Co istotne, wszyscy chętnie wspierali, doradzali i dzielili się wiedzą, dlatego osoby z niewielkim doświadczeniem na rynku sztuki mogły liczyć na pomoc. Na wszystkich, którym udało się znaleźć i zakupić dzieło, czekał darmowy, profesjonalny punkt pakowania, który dbał o zabezpieczenie zakupów na czas transportu.
Moją uwagę zwróciła duża liczba odwiedzających. Udało mi się przybyć szybko po otwarciu, a z godziny na godzinę tłum gęstniał. Po raz kolejny potwierdziła się teza, że jest zainteresowanie sztuką i że lubimy się nią otaczać, dekorować ważną dla nas przestrzeń. Nawet jeśli nie udało się nic wybrać, to niezwykle przyjemnym doświadczeniem było obcowanie z tak dużą ilością dzieł. Nie bez znaczenia była miła i serdeczna atmosfera panująca w Babce na Młocińskiej , gdzie odbywały się targi.
Drobną niedogodnością, którą chciałabym poddać pod rozwagę organizatorkom była słabo przygotowana część konferencyjna. Wykłady ( często naprawdę ciekawe) obywały się bez nagłośnienia, między stoiskami, wśród przemiejszczających się odwiedzających. Utrudniało to odbiór treści i mogło wprawiać w lekki dyskomfort prelgentów. Myślę, że wydzielenie niewielkiej strefy w przestrzeni targów dedykowanej specjalnie panelom konferencyjnym byłoby praktycznym i dobrym pomysłem. Może uda się to usprawnić w kolejnej edycji? Bo całym sercem wspieram i z niecierpliwością czekam na kolejną :)
Wracając do pytania postawionego w temacie wpisu- hit czy kit? Zdecydowanie hit! Oby więcej takich inicjatyw i oby nie tylko w Warszawie! Brawa za świetny pomysł i sprawną organizację. Poniżej krótka relacja fotograficzna.
Komentarze
Brak komentarzy.